W objęciach prawdy...
...jest miejsce mego serca i duszy
Motto:
'Nice boys don't play rock and
roll'
Rose Tattoo
'Nice boys'
Nie śledzę już tak jak kiedyś tego co się dzieje na scenie muzyki agresywnej i niewiele obchodzą mnie te wszystkie scenowe objawienia, wymalowane i wystylizowane pajacyki, grające poprawnie technicznie muzykę. W muzyce rockowej od zawsze pociągała mnie agresja - w samych dźwiękach, tekstach i zachowaniu scenicznym. Arkangel doskonale wpisuje się ten schemat i chyba dlatego od samego początku darzę ich dokonania wielką i niesłabnącą estymą. Jest także inny powód mojej fascynacji tym zespołem. Jest to jedna z tych kapel, o których głośno ze względu na ich tzw. złą sławę. Ktoś coś powiedział, że słyszał od kolegi, który z kolei przeczytał to na Internecie - znam to zbyt dobrze. Inna sprawa, że chłopaki wbrew temu co sugeruje nazwa zespołu aniołami nie są, ale równie dobrze można zapytać - któż z nas jest? Zdaje się, że jeden z tekstów z nowej płyty Arkangel doskonale oddaje poglądy chłopaków w tej sprawie:
'Cataclysm, a reality that has never been so close. Fallen angels we are'
- Arkangel 'Fallen angels we are'
Trudno się więc dziwić, że od zawsze miałem nieodpartą
pokusę skonfrontowania tego co się o nich usłyszało lub przeczytało z
rzeczywistością. Los był na tyle łaskawy, że stworzył mi niedawno ku temu
doskonałą okazję. Najpierw, bez szumnych zapowiedzi i zamieszania po pięciu
latach ciszy oficjalna strona zespołu obwieściła wszem i wobec, że Arkangel
nagrał nową płytę, która ma na dodatek ukazać się w nowo utworzonej wytwórni
Private Hell Records należącej do członków kapeli. Potem przyszła druga
wspaniała nowina, 6 listopada Arkangel gra w Berlinie. Toć to prawie jak za
rogiem, pomyślałem i czym prędzej skontaktowałem się z moich dobrym druhem
Wojtkiem, o którym wiedziałem, że będzie zainteresowany wyjazdem na ten
koncert. Wojtek, rewelacyjny kierowca i gawędziarz, z miejsca przystał na moją
propozycję. Tak oto moje marzenie o zobaczeniu jednego z moich ulubionych
zespołów zaczęło się spełniać. Wróćmy jednak do Arkangel. Czemu zespół nie
wydał nowej płyty u swojego poprzedniego wydawcy Good Life Recordings? Gdy
zapytałem o to wokalistę Arkangel, Baldur dyplomatycznie zaczyna tłumaczyć
zaistniałą sytuację: Gdy mam z kimś jakiś problem, wolę, aby pozostało to
między mną a tą osobą. Potem zaczyna tłumaczyć mi pewne posunięcia i zachowania
Good Life, które uniemożliwiały dalszą współpracę między nimi a Arkangel.
Gdy później dołącza do nas Michel Kirby, gitarzysta Arkangel (także w Length of
Time i Deviate), stawia sprawie krótko i jasno: Nie mamy obecnie nic
wspólnego z Good Life. Inną łatwo zauważalną zmianą w zespole jest zmiana
basisty. Z zespołu odszedł pierwszy basista Vince, a zastąpił go Mehdi, który
na co dzień pogrywa na perkusji w paryskim Es La Guerilla. Co było przyczyną
tej zmiany, pytam Baldura, z którym siedzę na wygodnej kanapie w pokoju za
sceną. Vince nie był już zainteresowany graniem muzyki metalowej i wolał
skupić się na innych projektach z pogranicza muzyki rockowej. Bardzo
ciekawe. Mehdi, multiinstrumentalista, doskonale daje sobie radę zastępując
Vince'a. Na scenie prezentuje się doskonale. Zapytany przeze mnie o to jak
czuje się w zespole odpowiada: Jest świetnie. Znam chłopaków z zespołu od
wielu, wielu lat i jesteśmy przyjaciółmi. Wspaniale się bawimy grając razem.
Korzystając z okazji pytam Baldura o nowy projekt jego kolegów z Arkangel - Kirbiego, Mehdiego i Davida (per.) - Broken Clown, w którym udzielać mają się też Moules (wokalista Backstabbers) i Pierre (basista, ex-Belief). Brutalna muzyka z melodyjnym śpiewanym wokalem, tak wokalista Arkangel opisuje muzykę Broken Clown. Coś pomiędzy Life of Agony a Only Living Witness, dodaje. Wystarczy, aby zaostrzyć mój apetyt na tą pozycję, która ma zdaniem Baldura ukazać się na przełomie roku 2004 i 2005 nakładem Private Hell Records.
Skoro więc w zespole zaszło tyle zmian, czy dotyczą one również muzyki i tekstów? Jak najbardziej. Baldur tłumaczy: Zarówno w warstwie muzycznej jak i tekstowej zaszły zmiany. Muzycznie myślę, że poszliśmy zdecydowanie do przodu. Musisz pamiętać, że do tej pory całą muzykę i teksty pisał nasz były gitarzysta Numa. Teraz muzyką zajął się Kirby. Tekstowo z kolei nie chcieliśmy powtarzać tego co było na dwóch poprzednich albumach. Teraz piszę je ja i Kirby. Pokazujemy w nich jak widzimy ten świat. A widzimy go w ciemnych barwach.
'This how we see the
world - burning forever
Images of a world burned up
in smoke today
Fairy tale princesses blown
away'
- Arkangel 'How
we see the world'
'It's a beautiful world
- dream on'
- Arkangel 'Warpath 777'
Cóż, to niezbyt pogodna wizja świata. Baldur kontynuuje: Tym razem chciałem skupić się na kwestiach osobistych, na tym jak ja odbieram to co się dzieje dookoła mnie. Zapewne wiesz, że na poprzednich płytach skupialiśmy się na tematyce środowiska naturalnego i zwierząt oraz tego jak człowiek postępuję z tym światem i innymi ludźmi. Teraz dominuje w tekstach ten ostatni wątek. Baldur doskonale wie, że wielu ludzi ma im nadal za złe odejście od straight edge i weganizmu, ale nie mam wrażenia, aby uciekał od tego tematu: Straight edge nigdy nie przewijało się w naszych tekstach bezpośrednio, nigdy nie było to coś najważniejszego. Jest to osobisty wybór każdego z członków zespołu. Wszyscy pierwotni członkowie Arkangel nadal są wegetarianami lub weganami.
Co do osobistej tematyki tekstów na nowej płycie da się zauważyć jeszcze jeden ważny element. Płyta dedykowana jest pamięci zmarłym przyjaciołom i członkom rodzin. Wkładka jest pełna zdjęć samego zespołu, jego przyjaciół i fotek rodzinnych.
'Stabbing with the backstabbers,
the Arkangel kicks back'
- Kickback 'Murder
minded'
'Kickback, Arkangel
never care and never will
Eternal strife, forever war
Come on motherfuckers,
bring it on!
Crush, kill, destroy'
- Arkangel 'Warpath 777'
Nowa płyta ukazała się 24 października podczas koncertu w
Brukseli, gdzie obok Arkangel wystąpiły także między innymi Kickback i Es La
Guerilla. Baldur i Kirby mówią zgodnie: Koncert był rewelacyjny. Przyszło około
300 osób. Naprawdę dobry koncert. Nie trudno zauważyć, że Arkangel utrzymuje
bardzo bliskie kontakty z paryską sceną. Baldur pojawił się gościnnie na płycie
Kickback 'Les 150 Passions meurtrieres', z kolei Stephen, wokalista Kickback,
udziela się wokalnie na trzech nowych utworach Arkangela. Napisał też jeden
tekst do utworu 'Warpath 777'. Pytam Baldura o te bliskie kontakty z Paryżem,
odpowiada zwięźle i na temat: Mentalnie jest nam bliżej do ludzi z Paryża i
tamtejszej ceny. Są to ludzie bardzo otwarci. Czy jest szansa, że planowany
kiedyś Split Arkangel/Kickback kiedykolwiek ujrzy światło dzienne (Good Life
miało wiele lat temu wydać taki split, ale wycofało się z tego pomysłu)? Bardzo
prawdopodobne, mówi Baldur, wydaje mi się, że to świetny pomysł i na
pewno będziemy myśleć o jego realizacji.
A co można powiedzieć o najnowszej produkcji Arkangel - 'Hope you die of overdose'? Pamiętam, gdy podczas jednego z koncertów Length of Time w Polsce rozmawiałem z Rossem (ówczesnym wokalistą Length of Time i chwilowym drugim gitarzystą Arkangel). Stwierdził on wtedy, że nowa płyta Arkangel będzie mroczniejsza. Ross przestał grać w Arkangel, a nam przyszło czekać jeszcze kilka lat na nową płytę Brukselczyków. Niemniej jednak przepowiednia Rossa się sprawdziła. 'Hope you die of overdose' to najbardziej metalowa, agresywna i mroczna płyta w dorobku Belgów. W pewnych momentach wyczuwana jest melancholia i smutek, ale zdecydowanie dominuje tu wściekłość i agresja. Znacznie mniej tu chwytliwych melodii, z których tak znany jest Arkangel i które tak często były kopiowane przez setki kapel, z marnym skutkiem. Czuć tutaj wpływ Kirbiego, który przemycił do muzyki Arkangel swoje fascynacje muzyczne. Świetnie pracująca sekcja rytmiczna, porywające slayerowskie szybkie tempa, miażdżące zwolnienia, solówki w najmniej spodziewanych momentach. Zmian jest wiele. Płytę otwiera akustyczny utwór instrumentalny 'You had to go (25.8.03)', ale już po dwóch minutach przechodzimy do utworu 'Annihilating your peace' - cóż, tytuł mówi wszystko. Od teraz zaczyna się ponad 30 minutowa symfonia muzycznej i lirycznej agresji, a całość zamyka instrumentalny 9-minutowy utwór tytułowy 'Hope you die of overdose'. Czy starzy fani Arkangel znajdą tu coś dla siebie? Bez wątpienia, ja znalazłem i to wiele. Barwa głosu Baldura jak zawsze przyprawia mnie o dreszcze, Medhi ze swoim basem jest świetnie słyszalny (czego nie można było powiedzieć o Vincecie na dwóch pierwszych płytach Arkangel). Jest to na pewno najtrudniejsza płyta tego zespołu. Jak w takim razie sprawdza się ona na żywo?
'I hear the trumpets of
the apocalypse and they announce the end of man'
- Arkangel 'Day
of apocalypse'
Jak już wspomniałem, wraz z Wojtkiem (rewelacyjny
koncertowy rajdowiec i jeszcze lepszy kompan podróży) wyruszyliśmy na podbój
Berlina. Oprócz nas dwóch zabrali się z nami: ma luba Yvonne, jej przyjaciółka
Marta i mój współlokator Łukasz. W tym oto składzie zaczęliśmy podróż. Po
podróży trwającej około 4 godzin wjechaliśmy na teren niemieckiego Reala, w
którym zaopatrzyliśmy się w wegańskie jogurty, marcepany, kokosy w polewie
czekoladowej i kilkadziesiąt butelek piwa bezalkoholowego. Po szale konsumpcji
i zapakowaniu całego jedzenia i picia do bagażnika skierowaliśmy się na
Kreuzberg, dzielnicę Berlina gdzie miał się odbyć koncert. Jako, że do koncertu
było jeszcze sporo czasu, który trzeba było jakoś zagospodarować postanowiliśmy
wpaść do Core-Tex, gdzie Wojtek musiał rozliczyć się z właścicielami ze
sprzedanych przez nich koszulek The Might. Potem centrum, chodzenie po
sklepach, turecka jadłodajnia i w końcu, około 20, uderzyliśmy do klubu Tommy's
House. Dość przytulna sala, dobre nagłośnienie, niska scena. Będzie dobrze -
myślę sobie. Jestem skurwielem, więc opuszczę sobie opisywanie grających tam
kapel rozgrzewających. Moim celem nie było 'wspierania sceny', 'popieranie młodych
kapel' czy też jakakolwiek inna pomoc charytatywna polegająca na udzielaniu
swojej uwagi tym, którzy na to nie zasługują. Przyjechałem tam w jednym celu,
zobaczyć Arkangel. Byłem gotowy na wszystko; na totalną klapę, na ich olanie
sprawy i odwołanie występu. Widziałem kilka nagrań wideo z ich koncertów i nie
zachwycili mnie, ale wiedziałem, że dopóki ich nie zobaczę to tak naprawdę
gówno wiem. Zaczęło się około godziny 1 w nocy, dość niewinnie. Baldur kazał
dźwiękowcowi puścić płytę, niby intro. Spodziewałem się ścieżki dźwiękowej do
'Hellraiser', Beethovena, Mozarta, ale nie rock n' rollowej balladki rodem z
lat 50-tych, zaśpiewanej przez kogoś o głosie 14-to latka. Kurwa, co jest,
pomyślałem. Muzyczka pogrywa, członkowie zespołu chodzą sobie po scenie jak
gdyby nigdy nic. W jednej chwili Kirby bierze do ręki gitarę, a po sali
rozlewają się dźwięki 'Written in black'. Publika reaguje żywiołową, mocną
zabawą. Kirby i Mehdi zabezpieczają środek sceny wymachując gitarami we
wszelkie możliwe strony. David zdaje się walić w swój skromny zestaw perkusyjny
ze wszelkich sił, co później opłaca ogromnym zmęczeniem. Momentami mam
wrażenie, że jego twarz zaraz eksploduje, albo w środku kawałka wstanie i
wyjdzie zaczerpnąć świeżego powietrza. W sali jest strasznie duszno i gorąco
(szczelne okna, dość spora liczna osób), w oczy i gardło pali wszechobecny dym
papierosowy. Głos Baldura wydaje się być w wyjątkowo dobrej formie. Tego
właśnie obawiałem się najbardziej - na wszystkich płytach wyraźnie słychać, że
wokal jest studyjnie podrasowany - że na żywo zupełnie nie da rady. Spisał się
jednak rewelacyjnie, gdy nabierał więcej powietrza głos na żywo dorównywał temu
ze studia. Czasami opuszczał pewne frazy w tekstach, aby zaczerpnąć powietrza
lub czegoś się napić, nie wpłynęło to jednak negatywnie na odbiór ich występu.
Wydawało się, że im dłużej darł się do mikrofonu, jego głos stawał się coraz
bardziej zadziorny i agresywny. Sam stałem pod sceną wykrzykując teksty albo do
mikrofonu lub w powietrze. Gdy po koncercie poszedłem za scenę przeprowadzić
wywiad, przeprosiłem chłopaków za mój głos. Baldur tylko się uśmiechnął: Daj
spokój. Widziałem jak cały czas śpiewałeś ze mną. Znasz chyba wszystkie teksty
na pamięć. Zajebiście. Trudno mi w tej chwili odtworzyć cały set Arkangel, ale
zagrali większość kawałków z dwóch pierwszych płyt i dość sporo nowego
materiału. Mogę powiedzieć jedno, czekałem długo na ten koncert i na pewno się
nie zawiodłem. Gdy już było po wszystkim i siedziałem zmęczony z chłopakami w
pokoju dla kapel, nie mogłem nie zapytać o ich przyjazd do Polski. Baldur: Chcemy
do was przyjechać, bardzo. Nie wiem jeszcze dokładnie kiedy, ale na pewno
przyjedziemy. Przecież macie bardzo piękne dziewczyny. Na twarzy Baldura
pojawia się ten zawadiacki uśmieszek, uśmieszek luja, jakby określił to Wojtek.
Kirby daje już więcej konkretów: Bardzo chcę przyjechać z Arkangel do
Polski. Byłem u was wiele razy z Length of Time i uważam, że jesteście świetną
publiką. Ludzie wpuszczają nas do swoich domów i karmią dobrym jedzeniem. Bardzo
to doceniam. Oczywiście główna przeszkoda to pieniądze. Baldur ciągnie: Dacie
2000 Euro za kilka koncertów i to wystarczy. Wpadam w konsternację, co
chyba daję po mnie widać. Za chwilę na twarzy Baldura znowu pojawia się ten
znajomy uśmiech: I was only joking, man. Don't worry. No, wszystko
jasne. Luj. Kirby podchwytuje temat: Nie chcę grać dla pieniędzy, ale nie
chcę też dopłacać do grania. Dlatego jeśli będziemy mieli przyjechać do Polski
musimy po drodze zagrać jakieś koncerty w Niemczech. Wiem, że nie zarabiacie
tyle co my czy oni, rozumiemy to. Ale musimy brać to pod uwagę, gdy będziemy
planować trasę po Polsce. Czy jest szansa na to, aby Arkangel przyjechało
do Polski z Length of Time, jak zapowiadało to kiedyś Shing Records. Nie,
odpowiada Kirby, jeśli przyjadę do Polski to tylko z Arkangel. Nie chodzi o
to, że zmęczę się grając w dwóch kapelach tego samego dnia, ale o to, że chcę
się skupić jednego dnia na jednym występie. Chcę się na nim jak najbardziej
skoncentrować i dać z siebie wszystko. W pewnym momencie do pokoju wchodzi
Iwona i pyta się ile jeszcze będą rozmawiał, bo reszta chce już wracać. Jest w
końcu po 2 w nocy. Muszę więc kończyć rozmowę, której wynik właśnie czytacie.
Żegnam się z chłopakami. Wszyscy bardzo dziękują za nasz przyjazd i rozmowę.
Żadnej pozery czy noszenia się. Dostaję jeszcze jakieś upominki od zespołu i
uciekam z Iwoną do wiśniowego Volkswagena. Przed nami jeszcze kilka godzin
drogi. Zmęczony i pozbawiony połowy wypłaty siadam z Iwoną do auta. Dla takich
dni warto żyć, mówię sobie.
Więcej informacji:
Oficjalna strona Arkangel: www.arkangelonline.com
Myspace:
www.myspace.com/privatehell
Zdjęcia dzięki uprzejmości Wojtka The Might Clothing: www.themight.straightedge.pl
Po koncercie: Mahdi (bass), Kirby (gitara), Baldur (wokal), Autor (pióro),
David (perkusja)